ZROZUMIENIE PIĄTE „ZAMIERANIE”
ZROZUMIENIE PIĄTE „ZAMIERANIE”
Stan depresyjny doprowadza nas do ZNIERUCHOMIENIA zarówno psychicznego, jak i fizycznego. Strategia obronna z dzieciństwa w postaci ZAMIERANIA odnajduje swoją nową odsłonę: nie czuć, obkurczyć się, zniknąć. Rozwiązanie, które kiedyś pozwoliło nam PRZETRWAĆ, dziś włączone jest w cykl autodestrukcji i przeżywane jako jedyny wybór. Wydaje nam się, że tylko w ten sposób zakończymy udrękę związaną z odtwarzaniem dawnych zranień.
Wszystko, co będzie alternatywą prowadzącą w stronę OŻYWIANIA pozwoli przeciwdziałać rozwijaniu się depresji. Malutkie rzeczy, które jesteśmy w stanie dla siebie zrobić w chwilach, kiedy mamy dostęp do zdrowej części obniżą choć trochę bieżące koszty, jakie niesie ze sobą ta choroba.
Najprościej mówiąc im więcej będziemy w stanie CZUĆ będąc UZIEMIONYMI, im więcej dostarczymy TLENU do organizmu, a więc zwiększymy płomień metaboliczny, tym bardziej skierujemy się w stronę życia.
Oczywiście obudzi to również OBRONY, które uważają, że zamieranie jest dalej najlepszym sposobem na przetrwanie i tym głośniej będą mówiły: JUŻ NIE MA SENSU, ZNIECZUL SIĘ I TAK NIC SIĘ NIE ZMIENI. Ale nie o przetrwanie chodzi. Chodzi o POWRÓT do życia. I to właśnie wybieranie kontaktu z życiem w chwilach, kiedy CZUJEMY SIĘ LEPIEJ jest szansą na osłabianie starego wzorca izolacji.
To co proponuję poniżej to inspiracje, które mogę okazać się
wspierające i dostępne, dla czynienia owej przeciwwagi wobec dni
pozbawionych światła:
• Kontakt z kimś/czymś żywym – kotem, psem,
drzewem, człowiekiem! Położenie się na słońcu, na podłodze w domu,
posiedzenie w lesie i głębokie oddychanie w trakcie. Wzdychanie!
•
Pójście na masaż – przyjęcie dotyku tego, że ktoś potrzyma nam głowę,
wytrze stopy, okryje nas- otwieranie się na uczucia, które przychodzą w
trakcie.
• Porozmawianie z bliską osobę, z perspektywy dziś o tym,
jak fatalnie czułem(am) się wczoraj i boję się, jak będzie ze mną jutro –
TERAZ, w tym momencie, kiedy mam się lepiej!
• Pójście na saunę,
wskoczenie do zimnej wody, poczucie, jak krew w nas krąży, pulsuje w
naszych uszach – doświadczanie życia wewnątrz nas.
• Obejrzenie filmu, przy którym płaczemy. I płacz!
• Włączenie muzyki, która nas otwiera i pozwolenie, by poruszyła nami,
nawet jeśli jedyny dostępny ruch to kołysanie się w miejscu – pójdźmy za
nim.
• Poszukanie terapii i umówienie wizyty – TERAZ, kiedy widzimy cień nadziei w sercu.
Gdy doświadczamy cyklicznie obniżonego nastroju, warto mieć już taką ustaloną wcześniej listę, tak jak warto, by najbliżsi wiedzieli, co przeżywamy i czego możemy wtedy potrzebować. Małe wyspy dobrego w oceanie beznadziei robią różnicę!
CDN.
Marzena Barszcz,
Psychoterapeutka w Analizie Bioenergetycznej.